Czy płyty tracą duszę?
Prawie miesiąc temu na brytyjski rynek muzyczny oficjalnie wprowadzono nowy rodzaj listy przebojów - ranking sprzedaży winyli, zarówno dla albumów, jak i dla singli. Podczas gdy od dłuższego czasu można zanotować spadek zainteresowania płytami kompaktowymi, sprzedaż płyt gramofonowych wciąż rośnie. W ostatnich latach na Wyspach Brytyjskich w tej kategorii królowały wydawnictwa Arctic Monkeys ("AM") oraz Jacka White'a ("Lazaretto"), a w tym roku dołącza do nich Noel Gallagher's High Flying Birds z "Chasing Yesterday". Co takiego jest w winylach, że ludzie z chęcią wracają do tego, mogłoby się wydawać, staromodnego sposobu słuchania muzyki?
Jedni powiedzą, że to swego rodzaju magia związana z całym procesem odtwarzania, dźwiękiem, szumami, inni stwierdzą, że winyle mają duszę, a dla jeszcze innych ważną rolę odgrywa fakt, że podczas słuchania winyli odnosi się wrażenie, że wszystkie utwory stanowią jedną całość.
Należę do ludzi, którzy wciąż zbierają płyty CD. Choć niektórzy mówią o nich, że nie mają w sobie tyle uroku, co wspomniane wyżej winyle, to z słuchaniem albumów wiąże się podobna otoczka - charakterystyczny zapach podczas otwierania (powiedzcie, że go nie lubicie!), przeglądanie książeczki, tekstów, a czasem sam wygląd, o dźwięku lepszym od standardowego MP3 nawet nie wspomnę. Jest jeszcze coś... Albumy traktuję jako prawdziwy sprawdzian potencjału i umiejętności danego artysty. To dzięki nim mogę przekonać się, czy dany zespół lub wokalista/wokalistka są w stanie stworzyć kilka bądź kilkanaście nagrań na wysokim poziomie. Lubię być pozytywnie zaskakiwany, gdy pomimo tego, że jedyny singiel promujący płytę był przeciętny, to całość wydawnictwa zabrzmiała tak dobrze, że nawet on nabrał właściwej mocy. Lubię odkrywać nieznane, zanurzać się w dźwiękach, które dotąd były pilnie strzeżoną tajemnicą.
Do czego zmierzam? Tej tajemnicy jest dzisiaj coraz mniej. Coraz częściej płyty tracą swoje główne walory - bywają tylko dodatkiem do przebojowego singla lub zbiorem melodii, które przed premierą wszyscy doskonale znają, a chyba nie o to w tym wszystkim chodzi. Nie mówię tu o wyciekach (których nie znoszę), a o tym, że coraz częściej artyści (oczywiście za pośrednictwem wytwórni) sami rozkładają swe wydawnictwa na czynniki pierwsze na kilka miesięcy przed datą premiery. Przykłady? Nie trzeba daleko sięgać:
- przed premierą płyty Mumford & Sons "Wilder Mind" oficjalnie ukazały się: "Believe", "The Wolf", "Snake Eyes", "Hot Gates"
- Brandon Flowers "The Desired Effect": "Can't Deny My Love", "Still Want You", "Lonely Town", "I Can Change"
- Florence + The Machine "How Big, How Blue, How Beautiful": "What Kind of Man", "St Jude", "Ship to Wreck"
- Blur "The Magic Whip": "Go Out", "There Are Too Many of Us", "Lonesome Street", "Ong Ong" (+ występy na żywo: "I Broadcast", "My Terracota Heart")
- Tame Impala "Currents": "Let It Happen", "'Cause I'm a Man", "Disciples", "Eventually"
Doszło nawet do tego, że przed premierą debiutanckiego albumu Jamesa Bay'a można było oficjalnie poznać 7 na 12 utworów z tego wydawnictwa (i nie wliczam w to wszelkiego rodzaju koncertów, gdzie artyści mogą prezentować swój muzyczny dorobek).
Możecie zapytać, jaka jest tego przyczyna. Prawdopodobnie jest ich kilka, a jedną z najważniejszych jest streaming. Od marca 2015 roku do oficjalnej listy sprzedaży albumów w Wielkiej Brytanii wliczane są odtworzenia w największych serwisach streamingowych - w m.in. Spotify, Deezer, Google Play czy Napster. O ile w przypadku singli ta praktyka była już stosowana od drugiej połowy 2014 roku i była w miarę czytelna, to w przypadku albumów jest to bardziej skomplikowane. Do listy sprzedaży wliczanych jest dwanaście najpopularniejszych utworów wersji standardowej płyty, z których liczona jest średnia odtworzeń. Średnia zastępuje liczbę odtworzeń dwóch pierwszych nagrań (najpopularniejszych), a suma wszystkich odtworzeń dzielona jest przez 1000 i dodawana do wyników sprzedaży fizycznej oraz cyfrowej.
Jak łatwo zauważyć, im więcej utworów opublikujemy przed premierą, tym większą będziemy mieć średnią odtworzeń, więc usunięcie wpływu dwóch najpopularniejszych utworów nie będzie aż tak widoczne.
Jakie są tego skutki? Płyty tracą swoją duszę. W moim odczuciu zupełnie inaczej przyjmuje się płytę, z której zna się prawie połowę opublikowanych utworów, a jeszcze inaczej płytę, przy której każde nagranie jest małym odkryciem. Wczoraj na stronie bloga na Facebooku pytałem Was, co myślicie o takim powolnym ujawnianiu albumu przed premierą i cieszę się, że myślicie podobnie jak ja.
Jaki jest sposób, by tego uniknąć? Nie słuchać tych przedpremierowych i cierpliwie czekać. Ćwiczyć silną wolę po to, by z jeszcze większym entuzjazmem przyjąć najnowsze wydawnictwo swojego ulubionego artysty. Zapewniam Was, że późniejsze włożenie płyty do odtwarzacza lub zakupienie winylu i delektowanie się każdym dźwiękiem będzie smakowało jak nigdy dotąd.
Zostawiam Was ze słowami Alexa Trimble'a, który przy okazji wycieku płyty "Beacon" pisał do fanów:
Wait for it. Give it meaning, purpose, respect and love. In this world we get almost everything we want whenever we want it and if we continue to live like that, we will lose our sense of wonder, our sense of what makes us and this world so special.
Dajcie znać w komentarzach, co o tym myślicie. Czy Wasze postrzeganie albumu też zmienia się, gdy znacie połowę tracklisty przed premierą?
Źródła zdjęć:
http://www.officialcharts.com/chart-news/uk-s-official-albums-chart-to-include-streaming-data-for-first-time__8012/ https://www.flickr.com/photos/chrism70/3180982096/in/photolist-5R6n9U-5xdhG7-Pwcmu-6b3rUX-7JKLkL-65RERp-8Hqsfk-KDEH5-67QUot-mMAs1-2AiDD7-dn1oZx-4Sjgtb-9EmM1N-5CwrGL-4B283S-9oBU8U-bkmtDg-5Z8b1v-6vmzV-qXwfbF-3eRyto-ocL4g-qYu2DK-9dkVD7-e4MzUg-rdAkgS-9uFuiP-5QYPx1-5x8NVg-4CMyXe-64RU3G
Czy płyty tracą duszę?
Reviewed by michal91d
on
10.5.15
Rating:
Zgadzam się - niezależnie czy mowa o CD czy winylu. Tylko, że to już tak nie działa, od lat. My możemy chcieć powrotu do wąchania i celebracji słuchania i nawet tak wieczorami robić, ale niestety jesteśmy mniejszością i słuchaczom nie możemy zabronić odsłuchów w streamingach, a wytwórniom i zespołom przedpremierowego umieszczania piosenek w Spotify itp.
OdpowiedzUsuńW takich czasach żyjemy - wszystko, a co za tym idzie muzyka, ma być dostępne szybko, łatwo, zawsze i dla każdego.
To nawet bardziej proces transformacji sposobu dystrybucji i myślenia ludzi, czyli właściwie znak zmieniającego się świata, niż lobby wytwórni, które chcą więcej zarobić.
Przy Flo zapomniałeś jeszcze o "As Far As I Could Get" wydanego na Record Store Day :)
O "As Far As I Could Get" nie wspomniałem, bo pojawia się tylko na wersji deluxe :)
Usuń