Podsumowanie: 25 albumów 2013 roku

Co roku w swoim notesiku robiłem podsumowanie moich ulubionych albumów przesłuchanych w ciągu poprzednich 12 miesięcy. Takie zestawienie pojawiało się w różnych miejscach w sieci, a tym razem pojawia się również na blogu. Kolejność przedstawionych albumów jest alfabetyczna, za wyjątkiem zwycięzcy, którego znajdziecie na końcu podsumowania.

Arcade Fire - Reflektor
Jest zupełnie inaczej niż dotychczas, bardziej tanecznie, bez patetyczności znanej z poprzednich krążków. "Reflektor" nie jest albumem, który wciągnął mnie po pierwszym przesłuchaniu. Urósł dopiero po kilkunastu przesłuchaniach. Fenomenalny utwór tytułowy to najlepsza wizytówka albumu.
Arctic Monkeys - AM
Miało być popowo, dość łagodnie, z nawiązaniami do rapu i hip-hopu. Panowie z Arctic Monkeys na nowym albumie uzyskali dość charakterystyczne brzmienie. Nie uciekli od gitarowego grania, a nagrali chyba najlepszą płytę w swojej karierze. Krążek pełen jest potencjalnych przebojów, a "Do I Wanna Know?" było jednym z najlepszych utworów minionego roku.

Daughter - If You Leave
Kolekcja pięknych i delikatnych melodii, która szybko zdobyła moje serce. Wielka w tym zasługa cudownego i kojącego głosu Eleny Tonra oraz klimatu jaki udało się stworzyć tym utalentowanym muzykom.

Editors - The Weight of Your Love
Wiele osób zastanawiało się jak będzie funkcjonować grupa Editors bez dotychczasowego gitarzysty - Chrisa Urbanowicza. Wydaje mi się, że płyta jest lepsza, niż można było się tego spodziewać. Wokalista - Tom Smith w wielu wywiadach zapowiadał, że brzmienie nowego albumu będzie bardziej amerykańskie i obietnicy dotrzymał. Jest zdecydowanie łagodniej, ale wciąż przebojowo. Tom Smith wciąż zachwyca swoim głosem, a nowi członkowie idealnie wkomponowali się do grupy. To muzyka na wysokim poziomie, która, warto dodać, świetnie sprawdza się na koncertach.

 Foals - Holy Fire
Do tej pory muzyka Foals w moim przypadku wchodziła jednym uchem, a wychodziła drugim. Zmieniła to płyta "Holy Fire" naładowana nie tylko prawdziwymi przebojami ("My Number"), ale i rozbudowanymi oraz interesującymi kompozycjami. Gitarowa muzyka wcale nie ma się tak źle, jak twierdzą niektórzy.

Franz Ferdinand - Right Thoughts, Right Words, Right Action
Chyba nikt nie mógł się spodziewać, w jaką stronę pójdą muzycy z Franz Ferdinand. Alex Kapranos zapowiadał, że nie zdradzi nic z procesu tworzenia płyty. Nowy album nawiązuje do pierwszych dwóch krążków grupy. Nie brakuje gitarowych przebojów, z fantastycznym "Evil Eye" na czele.
Goldheart Assembly - Long Distance Song Effects
Goldheart Assembly już parę lat temu zwrócili moją uwagę swoim bardzo udanym debiutanckim albumem. Drugi krążek zebrał wiele pochlebnych opinii w brytyjskich mediach, w których często podkreślano ich zdolność do tworzenia niebanalnych melodii. Lekko folkowe brzmienie okraszone przepięknymi harmoniami.
Jamie Cullum - Momentum
Jamie Cullum znów nie zawiódł. Nagrał album pełen zgrabnych, popowych i lekko jazzowych utworów. Nie brakuje na nim charakterystycznego dla artysty brzmienia, ale widać również, że nie boi się sięgać po coś nowego. 

Janelle Monáe - The Electric Lady
Pamiętam, że pierwszy album tej amerykańskiej artystki był dla mnie nie do przejścia. Drugi, za sprawą świetnych singli promujących, szybko przyciągnął moją uwagę. Janelle w kapitalny sposób połączyła pop, i soul, sprawiając, że słuchanie "Electric Lady" jest dla mnie wielką przyjemnością. To jeden z najlepszych krążków w swojej kategorii, wydany w poprzednim roku. 

Justin Timberlake - The 20/20 Experience Part 1
Dość niespodziewanie ubiegły rok przyniósł nam płytę Justina Timberlake'a. Wielki szum medialny zapowiadał komercyjne wydawnictwo, ale artyście chyba udało się zaskoczyć nie tylko fanów, ale i krytyków. Nagrał album antyprzebojowy, pokręcony, rozbudowany, będący zaprzeczeniem istniejących trendów w muzyce rozrywkowej. 
 Kings of Leon - Mechanical Bull
Kings of Leon wciąż brzmią jak Kings of Leon. Nowy album to nawiązanie do poprzedniej twórczości grupy. Amerykanie postawili na pomysły, które sprawdziły się przy okazji "Only By the Night" czy "Beacause of the Times". Nie brakuje przebojowego grania ("Temple"), ani pięknych gitarowych "przytulaczy" ("Tonight").

Kodaline - In a Perfect World
Ktoś może powiedzieć, że debiutancki album grupy Kodaline nie wnosi nic nowego do muzycznego świata. Trzeba jednak przyznać, że debiutanci z Irlandii stworzyli kolekcję pięknych i kojących utworów z "All I Want" na czele. Fani Coldplay oraz Mumford & Sons powinni być zadowoleni.

Mayer Hawthorne - Where Does This Door Go
Trzeci album Amerykanina przynosi lekką zmianę brzmienia w porównaniu do jego dotychczasowego dorobku. Artysta ograniczył nawiązania do klasycznego soulu na rzecz bardziej nowoczesnych rozwiązań. Nie jest to jednak płyta lekka i łatwa w odbiorze i dopiero po kilku przesłuchaniach mogłem w pełni docenić klasę tego artysty.

Paper Lions - My Friends
 To jedno z moich największych pozytywnych zaskoczeń tego roku. Kanadyjczycy z Paper Lions nagrali album prosty, gitarowy i niezwykle przebojowy. Nie ma tutaj udziwnień i eksperymentów, to po prostu przyjemne granie, które potrafi skraść serce słuchacza.
San Fermin - San Fermin
Debiutancki album projektu San Fermin, za którym stoi multiinstrumentalista i kompozytor Ellis Ludwig-Leone, urzekł mnie już po pierwszym przesłuchaniu. Nie brakuje na nim melancholii znanej choćby z dorobku The National, pięknych harmonii i kompozytorskich smaczków. Ciężko przyporządkować ten album to konkretnego stylu, choć najbliżej mu chyba do tzw. barokowego popu. 
Stereophonics - Graffiti on the Train
To jeden z moich ulubionych albumów tego roku, a zarazem powrót Walijczyków do wielkiej formy. Piękne single promujące, świetne pomysły, ozdobione klasycznym brytyjskim gitarowym brzmieniem.

Suede - Bloodsports
Jedna z największych britpopowych gwiazd lat 90. wróciła z albumem kompletnym, niezwykle spójnym i przebojowym. Nie brakuje na nim typowego dla zespołu grania, wokal Bretta Andersona wciąż zachwyca, a panowie z Suede udowadniają, że są w kapitalnej formie.
The Boxer Rebellion - Promises
Grupa The Boxer Rebellion zawsze była mi bliska, ale chyba brakowało im pierwiastka, sprawiającego, że zakochałbym się w ich muzyce. Ten pierwiastek znalazł się na ich czwartym albumie, pełnym pięknych, przestrzennych gitarowych kompozycji. Nie brakuje na nim typowego dla zespołu brzmienia, choć jest ono wzbogacone o producenckie perełki, a także o lekkość, której brakowało na poprzednich krążkach grupy.

The National - Trouble Will Find Me
The National nigdy nie porywali mnie swoją muzyką. Ich wielkość pozwoliła mi dostrzec ich najnowsza propozycja. "Trouble Will Find Me" to niezwykle melancholijne wydawnictwo, w którym Kanadyjczycy potwierdzają swoją klasę. Zbiór pięknych, czasem nawet poruszających melodii.

The Neighbourhood - I Love You.
Mroczny pop z elementami rocka oraz hip-hopu serwowany przez chłopaków z The Neighbourhood szybko zdobył popularność na całym świecie. Swój ogromny potencjał potwierdzili udanym debiutanckim albumem. Każdy z utworów na krążku utrzymany jest w charakterystycznym dla zespołu klimacie i spełnia oczekiwania fanów.
Tired Pony - The Ghost of the Mountain
Drugi album pobocznego projektu muzyków znanych m.in. ze Snow Patrol (Gary Ligthbody) oraz R.E.M. (Peter Buck), różni się od debiutanckiego krążka. Jest dojrzalej i bardziej klimatycznie. Niektóre utwory zahaczają o łagodny pop, a inne zahaczają o melodyjny folk. Każda z kompozycji kryje w sobie osobną muzyczną historię, ale wszystkie razem tworzą piękną i wciągającą całość.

Tom Odell - Long Way Down
Na początku muzycznej drogi Toma Odella nazywano nowym Eltonem Johnem, głównie za sprawą kompozycji opartych głównie na brzmieniu pianina. Jednak na swoim debiutanckim albumie muzyk bardziej skłania się w stronę melodyjności grupy Coldplay. Na krążku nie brakuje przebojów oraz pięknych i poruszających utworów, z "Another Love" na czele.

Travis - Where You Stand
Po kilku latach milczenia moi ulubieńcy z grupy Travis powrócili z nowym albumem. Jak sami przyznali, krążek miał nawiązywać do największego osiągnięcia Szkotów - albumu "The Man Who". Muzykom udało się wskrzesić ducha końca lat 90. i początku tego wieku. To płyta zgrabna i pełna melodyjnych utworów, utrzymanych w typowym dla zespołu stylu. I chyba każdy może znaleźć na niej coś dla siebie.

Turin Brakes - We Were Here
Początek XXI wieku z pewnością był dla muzyków z Turin Brakes niezwykle udany. To właśnie wtedy zadebiutowali z bardzo udanym krążkiem "The Optimist". Najnowszy krążek zespołu miał nawiązywać do ich pierwszych wydawnictw i śmiało można powiedzieć, że to im się udało. "We Were Here" to zbiór pięknych akustycznych melodii, mogących śmiało konkurować z największymi przebojami grupy.

MÓJ ALBUM ROKU 2013:
 Sigur Rós - Kveikur
O ile w przypadku kolejności wyżej wymienionych 19 płyt mógłbym mieć wątpliwości, to lider okazał się bezkonkurencyjny. Po odejściu Kjartana Sveinssona wiele osób zastanawiało się jak będzie wyglądać nowy album grupy, który przyszedł szybciej niż można się było tego spodziewać. "Kveikur" zaskakuje swoim mrocznym obliczem oraz fantastycznymi i przebojowymi kompozycjami. Islandczycy pokazali, że nie boją się eksperymentować, a muzyczne zabiegi są niezwykle skuteczne. Cudowny album.


To był bardzo udany rok, powiedziałbym nawet, że to najlepszy rok w muzyce odkąd na poważnie zacząłem się nią interesować. Pozostaje mieć nadzieję, że 2014 rok będzie równie udany, a może nawet lepszy, w końcu na horyzoncie pojawiają się nowe krążki U2 i Coldplay.
Podsumowanie: 25 albumów 2013 roku Podsumowanie: 25 albumów 2013 roku Reviewed by michal91d on 3.1.14 Rating: 5

Brak komentarzy