[Inne] Stare zapiski - trzy mało znane i zaraźliwe utwory sprzed lat

W czasach, gdy Facebook nie był tak popularny jak dziś, a zespołów nie można było śledzić na Twitterze, pozostawały dwie możliwości bycia na bieżąco: pierwsza - wymagająca założenia konta na MySpace (ktoś to jeszcze pamięta?) i obserwowanie poczynań artystów, czyli coś na kształt dzisiejszego Facebooka; druga - zwykłe zapisywanie/zapamiętywanie nazw interesujących zespołów i sprawdzanie co jakiś czas, co u nich słychać. Być może było jeszcze kilka innych możliwości, ale w moim przypadku zazwyczaj ograniczało się do tej drugiej opcji. W ten sposób na początku 2009 roku powstał niepozorny plik tekstowy, w którym zapisywałem nazwy obiecujących grup, wokalistów i wokalistek. Część zespołów, która przewinęła się przez ten plik jest dzisiaj dość znana: Fanfarlo, Foster the People, The Vaccines czy Alabama Shakes odnieśli zasłużony sukces, a to tylko kilka przykładów. Dziś chciałbym się skupić na tych artystach, którym niekoniecznie się udało lub zostali zapomniani, przedstawiając Wam ich najlepsze osiągnięcia i sprawdzając, co u nich słychać.

Locksley - The Whip
Grupę Locksley poznałem przy okazji premiery ich drugiego studyjnego albumu - "Be in Love" w 2009 roku.  Ten pochodzący z Madison zespół miał już wtedy na koncie debiutancką płytę, występy z The Hives i Rooney, ale brakowało mu najważniejszego - przeboju. Amerykanie zgrabnie obracali się w stylistyce, która była modna wówczas na Wyspach Brytyjskich, czego efektem był pierwszy singiel z drugiej płyty, którym został utwór "Darling, It's True". Dużo lepsze wrażenie pozostawiał po sobie następny singiel z tego albumu. "The Whip" miał wszystko, co mogło sprawić, że Locksley zaczną pojawiać się w coraz większych salach koncertowych - zaraźliwy refren, stadionowe chórki, gitarowy riff i strukturę, przypominającą wielki przebój The Fratellis - "Chelsea Dagger". Jednak nie miało to wielkiego odzwierciedlenia na listach przebojów. Co prawda nagranie pojawiało się w wielu reklamach, również w Polsce, ale nigdy nie osiągnęło statusu wielkiego hitu. A szkoda.
W 2011 roku ukazał się album "Locksley", będący zbiorem ich największych przebojów z dwóch pierwszych albumów. Solową karierę próbował rozpocząć wokalista Jordan Laz, ale na nowe nagrania zespołu musieliśmy czekać aż do ubiegłego roku, gdy w sieci pojawił się utwór "Let It Ride". Co cieszy, w następnych miesiącach możemy spodziewać się jeszcze więcej nowej muzyki od Amerykanów.


The Morning Benders - Excuses
 Swego czasu na platformie MySpace można było znaleźć wiele interesujących zespołów. To chyba właśnie w ten sposób poznałem The Morning Benders. Główną osobą odpowiedzialną za ten projekt był Chris Chu, który swoich kolegów z zespołu poznał na Uniwersytecie Kalifornia, a później związał się z wytwórnią +1 Records. Ich debiutancki album "Talking Through Tin Cans" wydany w 2008 roku, zdobył uznanie krytyków, którzy docenili go za umiejętne połączenie psychodelii i popu lat 60. oraz 70., dzięki czemu trafił na listę najlepszych płyt 2008 roku według iTunes. Dla mnie ich największym osiągnięciem jest wydany w 2010 roku album "Big Echo", na którym znalazł się utwór 'Excuses". Pozytywne emocje płynące z tej piosenki udzielają się chyba każdemu. Jest idealnym podkładem do słonecznego dnia,  delikatnym przykładem na to, że nie trzeba sięgać po taneczne bity, by stworzyć wakacyjny przebój. Może to za sprawą tych chórków? A może to główna zasługa pięknie brzmiących smyczków? Niestety nie doczekamy prędko takich nagrań z obozu The Morning Benders. Po pierwsze - grupa zmieniła nazwę na POP ETC po tym, jak okazało się, że słowo "bender" w Wielkiej Brytanii kojarzone jest głównie z homoseksualistami. Album nagrany pod tym szyldem był dla mnie sporym rozczarowaniem i odejściem od stylistyki znanej z pierwszych dwóch krążków. Nadzieję na lepsze jutro daje wydany pod koniec ubiegłego roku singiel "Running in Circles". I choć brzmienie zespołu zdecydowanie bardziej skierowało się w stronę lat 80., to można zauważyć znaczną poprawę w stosunku do nagrań z "POP ETC".


Absent Elk - Cannibals
Swego czasu na Wyspach Brytyjskich popularność odnosił girlsband Girls Aloud, o którym nie można nie wspomnieć przy okazji tej grupy. To właśnie cover "The Loving Kind" stał się przepustką do wielkiej (i niewykorzystanej) kariery Absent Elk, bo to dzięki niemu dostali okazję, by występować razem z Girls Aloud na trasie koncertowej girlsbandu. W 2009 roku ukazał się ich debiutancki album "Caught in the Headlights" promowany przez single "Sun & Water" oraz "Emily". Pierwszy z nich był sporym przebojem na mojej prywatnej liście przebojów, ale po upływie dłuższego czasu od premiery krążka, na mojego faworyta z płyty wyrósł utwór "Cannibals". Słychać w nim wyraźny wpływ innego z zapomnianych brytyjskich zespołów - The Hoosiers, z którym Absent Elk koncertowali w 2008 roku. To wprawiający w dobry nastrój przebojowy pop-rock, z przyjemnym i wpadającym w ucho refrenem. Niby nic odkrywczego, a sprawiło, że zasłuchiwałem się w to nagranie licząc na to, że Brytyjczyków z Norwegiem na czele czeka jeszcze wielka kariera. Tak się jednak nie stało. Absent Elk zmienili nazwę na Marlipins i... przepadli. Ostatnia wzmianka na Facebooku wspomina o nagrywaniu nowych utworów, ale pochodzi z czerwca 2013 roku.


To pierwszy odcinek tego cyklu. Dajcie znać, czy Wam się podoba i czy warto wracać do takich zapomnianych zespołów.
[Inne] Stare zapiski - trzy mało znane i zaraźliwe utwory sprzed lat [Inne] Stare zapiski - trzy mało znane i zaraźliwe utwory sprzed lat Reviewed by michal91d on 10.3.15 Rating: 5

Brak komentarzy