Chłopcy z pianinem + playlista


Tak, wiem, niektórzy z tych chłopców to już dorośli mężczyźni, a kilku z nich częściej można dostrzec przy fortepianie. Tytuł to tylko uogólnienie i nie o niego tu chodzi, a o dźwięki i melodie, które wychodzą spod rąk tych utalentowanych artystów. W dzisiejszym tekście chciałbym się przyjrzeć grupce muzyków, którzy za pomocą pianina nawiązują do klasycznych ballad sprzed kilkudziesięciu lat.

Sierpień 2012 roku. Do sieci trafia filmik z młodym, jasnowłosym chłopakiem, siedzącym przy pianinie i czarującym głosem. Utwór, który wykonuje, nosi tytuł "Sense" i szybko pojawiają się informacje, że to nowy nabytek wytwórni "In the Name Of", należącej do niejakiej Lily Allen. Kilka miesięcy później ten młodzieniec zostaje nominowany do plebiscytu BBC Sound of 2013 i zostaje zwycięzcą nagrody BRITs' Critics' Choice, a za sprawą nagrania "Another Love", wykorzystanego w reklamie BBC, na Wyspach Brytyjskich robi się o nim naprawdę głośno. Już wtedy miał na swoim koncie debiutancką epkę "Songs from Another Love", ale na pełnoprawny krążek trzeba było czekać aż do czerwca 2013 roku. "Long Way Down" pomimo kilku złośliwych recenzji odniosło duży sukces i co było później... chyba sami dobrze wiecie.
Lekcje gry na pianinie rozpoczął w wieku siedmiu lat i jak sam wspomina w jednym z wywiadów, stało się to głównie przez jego starszą o dwa lata siostrę, która uczęszczała na te zajęcia. Piosenki zaczął pisać, gdy miał 9 lat i już wtedy, dzięki swojemu tacie, zaczął słuchać Eltona Johna, Boba Dylana i Billy'ego Joela, co ukształtowało jego muzyczny gust. Myliłby się ten, który twierdzi, że Brytyjczyk tylko kopiuje wzorce sprzed lat. Prawda jest taka, że nie boi się czerpać po inspiracje balladami lat 70. i 80., ale w swoich utworach łączy także nowoczesne wpływy m.in. Coldplay i Arcade Fire. Jego nagrania często brzmią klasycznie, ale nie staromodnie i co charakterystyczne, przepełnione są przeróżnymi emocjami.



Odnoszę wrażenie, że w ostatnich kilkunastu miesiącach można zauważyć rosnący popyt na chłopców z pianinem. Musicie również przyznać, że każdy z opisywanych poniżej artystów ma w sobie coś, co odróżnia go od pozostałych i tworzy muzykę prosto z serca, za co sypią się pochwały w największych muzycznych serwisach.

Jedną z osób, która w ostatnich kilku miesiącach doświadczyła fali wielkiego entuzjazmu krytyków oraz mnóstwa pochwał ze strony recenzentów jest Tobias Jesso Jr. Swoją przygodę z muzyką rozpoczynał grając na basie w grupie The Sessions, a kontynuował ją w zespole Melissy Cavatti, która w swoim czasie chciała zostać drugą Avril Lagivne. To wszystko przewróciło się do góry nogami w 2012 roku, po powrocie z Los Angeles do rodzinnego Vancouver, gdy okazało się, że jego mama cierpi na raka. Właśnie wtedy odkurzył pianino, należące do jego siostry, do którego wcześniej nie przykładał większej wagi i napisał utwór "Just a Dream". W jednym z wywiadów wspomina: "To nie przypominało niczego, co do tej pory tworzyłem. Nie przepadałem za balladami, a to był mój pierwszy raz za fortepianem. To było dosłownie najszybsze tempo, na jakie mogłem sobie pozwolić". Przełomowym wydarzeniem w karierze Kanadyjczyka było wysłanie nagrania demo do basisty grupy Girls - JR White'a, który później zaprosił go do San Francisco, by pod skrzydłami m.in. Patricka Carneya z The Black Keys, nagrać debiutancki album. 

Jego muzyka często porównywana jest do twórczości Randy'ego Newmana, Johna Lennona czy Harry'ego Nilssona, choć jak sam przyznaje, nie znał zbyt dobrze dokonań tych artystów podczas tworzenia płyty "Goon" i nie chciał nawiązywać do stylu lat 70. - to wyszło samo z siebie. Jego debiutancki album spotkał się z gorącym przyjęciem recenzentów: 8,5/10 od magazynu Pitchfork, 8/10 w NME, Q i Mojo, a do tego sporo pochlebnych słów od kolegów i koleżanek z branży, w tym między innymi od Adele, która polecała nagranie "How Could You Babe" 22 milionom obserwujących na Twitterze. Dziś Tobias Jesso Jr. jest nazywany jednym z objawień 2015 roku i już można być pewnym, że jego płyta będzie częstym gościem w zestawieniach najlepszych albumów tego roku.


Jego sukces będzie chciał powtórzyć kolejny zdolny młodzieniec. Max Jury - podobnie jak jego starszy kolega również inspiruje się muzyką sprzed kilkudziesięciu lat, choć w jego przypadku, przygoda z pianinem rozpoczęła się dużo wcześniej, bo już w wieku sześciu lat. Dość szybko zaczął doceniać talent Ryana Adamsa, Wilco i The Beatles, a jak sam wspomina, przełomowym wydawnictwem okazała się dla niego płyta "Rain Dogs" Toma Waitsa, którą otrzymał od swojego nauczyciela gry na pianinie. Swój talent próbował rozwijać w prestiżowej szkole Berklee College of Music, którą jednak rzucił po kilku miesiącach. W jednym z wywiadów mówił: "Chciałem uczyć się przez praktykę, a nie tylko siedzieć w klasie. To zabijało moją kreatywność poza szkołą - wracasz do domu i ostatnią rzeczą jaką chcesz robić to grać na gitarze lub pianinie, po tym jak robiłeś to cały dzień". Pod koniec 2013 roku rozpoczął sesje nagraniowe do swojej debiutanckiej epki "Something in the Air", na której znalazł się delikatny utwór "Christian Eyes", o którym pisałem na blogu. Zachwyciło mnie połączenie lekkości pianina, bluesa, country i popu. Już wtedy miał na koncie występy przed Laną del Rey i kilka koncertów w swojej ojczyźnie, ale dopiero w tym roku zaczyna się robić o nim naprawdę głośno. Premiera debiutanckiego albumu Amerykanina planowana jest na drugą połowę tego roku.


Debiutancki album ma przed sobą również najmłodszy w tym towarzystwie Tor Miller, który wielokrotnie pojawiał się na tym blogu, dzieląc się z Wami także swoimi muzycznymi inspiracjami. Jak sam przyznaje, sposobu śpiewu uczył się od Otisa Reddinga, a klimat nagrań Davida Bowie starał się odtwarzać w swoich kompozycjach. Dwa lata temu zwrócił na siebie uwagę niektórych mediów, w tym m.in. MTV i BBC Radio 1, które prezentowały jego kompozycję "Follow Me", ale prawdziwym przełomem było podpisanie kontraktu z wytwórnią Glassnote - domem takich artystów jak Mumford & Sons, Chvrches i Phoenix. Na początku tego roku ukazała się jego debiutancka epka "Headlights", na której oprócz nagrania tytułowego można było znaleźć utwór "Midnight", opisujący klimat ulic Nowego Jorku - miasta, z którym się utożsamia i które pozwoliło mu zrobić pierwszy krok na drodze do wielkiej muzycznej kariery. 
W jego przypadku również pojawiają się nawiązania do Billy'ego Joela, Eltona Johna i innych artystów lat 70., ale co zdecydowanie odróżnia go od tych legend muzyki to wokal - charakterystyczny, przepełniony pasją, praktycznie nie do podrobienia. Miejcie na niego oko, bo widać w nim ogromny potencjał.



Historia kolejnego artysty znacznie różni się od tych wyżej opisanych. Benjamin Clementine nie miał w życiu łatwo. Nie chodził do prestiżowej muzycznej szkoły, wyjechał do Francji, gdzie grał na ulicy, w przydrożnych barach i hotelach, w międzyczasie zaczytując się w dzieła literatury i poezję. W 2013 roku wydał debiutancką epkę "Cornerstone", dzięki której mógł pojawić się w programie "Later.. with Jools Holland". Pochlebne opinie Paula McCartney'a, którego poznał podczas nagrań do programu, zachęciły go do tworzenia kolejnej partii materiału, mogącej wypełnić jego debiutancki album. Choć premiera krążka "At Least for Now" miała miejsce w styczniu tego roku, to już miesiąc później Benjamin Clementine został nagrodzony jedną z najważniejszych statuetek francuskiego przemysłu muzycznego. Jego charakterystyczny wokal często opisywany jest jako połączenie pasji Arethy Franklin oraz Antony Hegarthy, a same kompozycje nawiązują do muzyki sprzed lat. Towarzyszą im często niebanalne i przepełnione artyzmem teksty.


O kolejnym artyście, którego chciałbym Wam przedstawić nie wiadomo zbyt wiele, ponieważ jego debiutancki singiel ukazał się kilka dni temu, ale skoro idealnie wkomponowuje się w koncepcję tego tekstu, to znajdzie się dla niego miejsce na blogu. Jimi Charles Moody z podobną gracją jak Tobias Jesso Jr. wraca do brzmienia popu lat 70., przeplatając go bluesowymi inspiracjami. "Blue Honey" zwiastuje coś naprawdę udanego. 


Na koniec zostawiam Was z twórczością Fyfe'a Dangerfielda - lidera grupy Guillemots, który w 2010 roku postawił na karierę solową i wydał debiutancki album "Fly Yellow Moon". Na krążku również nie brakowało inspiracji latami 70., beatlesowskich ballad, kompozycji jakby stworzonych przez Eltona Johna. 


Jeśli dobrnęliście do tego miejsca tekstu, to mam dla Was coś jeszcze - playlistę złożoną z twórczości chłopców z pianinem: najpierw klasyczne dźwięki, a z każdym kolejnym nagraniem zrobi się nowocześniej. Już teraz mogę obiecać Wam, że na blogu pojawią się jeszcze dwa podobne teksty: "Dziewczyny z pianinem" i "Zespoły z pianinem", więc nie musicie zadawać pytań typu: "A gdzie Chris Martin?". Miłego słuchania!

Źródło zdjęcia: http://www.plasticosydecibelios.com/viene-actuar-genio-llamado-tom-odell/
Chłopcy z pianinem + playlista Chłopcy z pianinem + playlista Reviewed by michal91d on 6.5.15 Rating: 5

1 komentarz

  1. Genialny wpis, dzięki tobie poznałam kilku świetnie zapowiadających się artystów. Czekam na kolejne wpisy z tego cyklu. ;)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń