Relacja: The Boxer Rebellion - Hydrozagadka, 22.09.13r.

Najmniejsze Najlepsze koncerty świata - relacja z koncertu The Boxer Rebellion.

22 września 2013r. Warszawa, Klub Hydrozagadka.

   Znaleźć warszawski klub Hydrozagadka nie jest łatwo. Ale to prawdopodobnie dzięki swojej tajemniczej lokalizacji nosi taką a nie inną nazwę. Wielka litera H okalająca drzwi nawiązuje do nazwy klubu, ale w ten magiczny wieczór mogła również symbolizować Heaven - Niebo i niebiańskie dźwięki, które miały uskrzydlić publiczność zasłuchaną w utworach grupy The Boxer Rebellion.
   Tuż przed 19 przed wspomnianym klubem utworzyła się całkiem grzeczna spora kolejka, która jakby rozproszyła się tuż po wejściu do klubu. Tuż po 20 na scenie pojawił się Christof - artysta supportujący gwiazdę wieczoru. Przyznam się, że bardzo mi odpowiada taka wiosenno-jesienna muzyka, do której przyzwyczaili mnie już m.in. Ben Howard czy Luke Sital-Singh. Przystrojony w  szalik i jesienną czapeczkę muzyk szybko zdobył serca publiczności.
   Wszyscy jednak czekali na danie główne, którym miał być występ grupy The Boxer Rebellion. Ich nazwa często pojawia się w rankingach najbardziej niedocenionych zespołów na świecie, ale tego wieczora zgromadzili w warsawskiem klubie całkiem sporą rzeszę oddanych fanów. Wszystko rozpoczęło się tuż po 21 od "Step Out of the Car", czyli jednego z najmocniejszych punktów płyty "The Cold Still". Gitarowy riff szybko pobudził zgromadzonych w Hydrozagadce, a po Nathanie Nicholsonie było widać, że jest naładowany pozytywną energią.  Tuż po pierwszym utworze przyznał, że chyba jeszcze nigdy nie grał tak blisko publiczności. Tę bliskość było czuć nie tylko w sensie fizycznym, ale i emocjonalnym. Wiele osób dało się wciągnąć do muzycznego świata muzyków z kapeli The Boxer Rebellion. Szczególnie dobrze w tym względzie wypadły następujące po sobie "The Runner" i "New York", choć każdy z nich mógł reprezentować inny sposób przeżywania koncertu. "The Runner" zachęcał do klaskania, ruszania głową, skakania i tupania nóżką, podczas gdy "New York" był niczym ekskluzywna potrawa dla koneserów magicznych dźwięków. Świetnie wypadło ciepło przyjęte "Spitting Fire". Warto dodać, że nie gorzej zostały potraktowane utwory z nowej płyty zespołu. Podczas "Diamonds" przez moment poczułem się jak w teledysku - miałem wrażenie, że odpływam. "No Harm" mogło przyprawiać o ciarki i był to jeden z nabjbardziej klimatycznych momentów podczas warszawskiego koncertu. Podobnie jak "You Belong to Me", które przywowało mi na myśli widok Jónsiego stojącego przy pianinie wykonującego "Vaka" podczas czerwcowego koncertu. To był porównywalny rodzaj emocji, nawet wysoki wokal Nathana przypomina momentami głos islandzkiego artysty. "Keep Moving" to mój faworyt z ostatniej płyty zespołu. Jest również moim faworytem niedzielnego koncertu. To niebiańskie dźwięki, podobnie jak "Always" rozpoczynające drugą część występu. W tych nowych utworach słychać lekkość, melodyjność i... przebojowość, która w żadnym wypadku nie jest cechą złą. Wręcz przeciwnie - wydaje mi się, że dzięki takim utworom jak "Keep Moving" i "Always" mogą zaskarbić sobie nowe rzesze fanów. Klimatyczne "Both Sides Are Even" przypomniało mi za co lubię "The Cold Still", a cały koncert wieńczył lekko psychodeliczny "The Gospel of Goro Adachi". 
   Trwający prawie półtorej godziny występ utwierdził mnie w przekonaniu, że The Boxer Rebellion są jednym z najlepszych obecnie zespołów na muzycznej scenie. Nie tylko potrafią budować klimat, jak przy "No Harm", ale i pobudzić publiczność przy bardzo energetycznym i szalonym "Watermelon". Ja osobiście cieszę się, że świetnie wypadły moje ulubione utwory: "Always", "Spitting Fire" czy "The Runner", od którego nie mogłem się uwolnić w drodze powrotnej. Po koncercie przyszła pora na wspólne zdjęcie i wymianę uprzejmości, podczas których gitarzysta Todd Howe obiecał, że podczas następnej wizyty w Polsce usłyszymy "Low".
   Niewiele jest zespołów, które już po pierwszych dźwiękach potrafią zahipnotyzować słuchacza. I choć po koncercie miałem mały niedosyt, głównie za sprawą braku "Promises" i wspomnianego "Low", czyli jednych z moich ulubionych nagrań z ostatniego krążka grupy, to jednak całość wypadła fantastycznie.
Pozostaje mieć nadzieję, że ponownie zawitają do Polski i zagrają w jeszcze większym klubie, przy jeszcze większej liczbie publiczności. A ja będę ich trzymał za słowo i czekał na obiecane przez Todda "Low".

P.S.1 Zrobiłem to już osobiście, ale jeszcze raz chciałbym podziękować Bisiorowi za wręczenie mi biletu, który był częścią jednego z najlepszych dni mojego życia :)
P.S.2 Tuż po koncercie pojawiły się komentarze, że zespół nie wyszedł na bisa, który... w rzeczywistości rozpoczął się od utworu "Always". Panowie tak naprawdę nie mieli jak zejść ze sceny, więc grali dalej, o czym wspominał Nathan.
P.S.3 Tylko jedno zdjęcie, gdyż nie jestem zwolennikiem wyciągania telefonów na koncertach. Niestety drugie - całego zespołu, jest zbyt rozmazane...
P.S.4 Przepraszam za panujący w relacji chaos :)
Relacja: The Boxer Rebellion - Hydrozagadka, 22.09.13r. Relacja: The Boxer Rebellion - Hydrozagadka, 22.09.13r. Reviewed by michal91d on 24.9.13 Rating: 5

2 komentarze